W ciągu ostatnich kilku dni jakoś mi się przypomniała i siedzi w głowie. To opowiadanie zrobiło na mnie wielkie wrażenie i pewnie dlatego bardzo zapadło w pamięć. Są jednak okresy w życiu, gdy człowiek zadaje sobie pytanie jak postępować, gdy widzi analogię ze swoimi doświadczeniami. Brać przykład z Matriony i z uśmiechem na ustach udawać, że się nie zauważa czy wręcz przeciwnie? Czerpiąc z doświadczeń swoich i tej kobiety starać uczyć się egoizmu i dwulicowości? By nie skończyć jak Matriona.....
Witaj Małgosiu, jeszcze nie bardzo sprawnie poruszam się na Twoim blogu, a chyba mam coś do napisania "kulinarnego".
OdpowiedzUsuńO ikonach nie napiszę, bo z mojej strony byłaby to profanacja.To tak, jakby uczeń chciał uczyć mistrza, choć od mistrza dzieli go całe pokolenie (Mistrz młody).
Kiedyś w studenckich casach malowałam ikony zarobkowo( jak je porównam z Twoimi wydają mi się dziś bardzo prymitywne).
Marynarze je kupowali i sprzedawali w Skandynawii, takie były czasy.
**Jest sezon grzybowy u nas istna plaga:podgrzybki, opieńki, prawdziwki,kozaki, kurki( te już były), a ja chętnie wspomnę o grzybku, którego nikt nie zbiera, a jest znakomity!Pozdrowenia.
Tereniu, rzuć jakimś przepisem i fotką, jak on wygląda! :)
OdpowiedzUsuń