Wspominałam , że mam azjatycki okres. Ta lektura mnie zachwyciła!!!!!!!!! Nie jest to zwykła powieść. Książka jest napisana w formie słownika, gdzie hasła są objaśniane za pomocą osobistych refleksji autora, jego wspomnień z okresu przymusowego pobytu w maleńkim Maqiao, w czasach rewolucji kulturalnej. Pełno tu anegdot, wierzeń, osobliwych zwyczajów mieszkańców wioski, do której władze chińskie wysłały młodego studenta, by brał udział w budowie bezklasowego społeczeństwa. Z lektury dowiadujemy się, jak uciera się klątwę, stawia garnek, kto to tatko czerwony kwiatek, że określenie cudna albo kosztowny to zdecydowanie nie komplementy i po co dociska się imię oraz wiele innych ciekawych wyrażeń i zwyczajów.
Myślę też, że rewelacyjnie spisała się tłumaczka, przez co książka naprawdę wciąga, bawi, pasjonuje.
Maqiao czyta się Ma-ćsiau. :))
Czy to nie chodzi o Macao Małgosiu?
OdpowiedzUsuńTaka nazwa geograficzna świta mi w głowie,ale pewna nie jestem...
Babko, chyba nie.
OdpowiedzUsuńTutaj Maqiao.
A Tutaj Macau.
Książkowe Magiao to wioska w górach, a Macau jest miastem nadmorskim. :))
O ile mapka pokazuje TO właśnie Maqiao. W każdym bądź razie teren górzysty i rzeczka. Żadnego morza.
OdpowiedzUsuńOczywisty mój błąd w pisowni, już nie wspomnę o geografii Małgosiu.
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka i dawna sąsiadka przysłała mi maila,że blog ciekawy i że jedzie szukać książki.
Przekazuję Ci tę informację, bo Ona niezbyt chętna do osobistych komentarzy na blogach.
Babko, bardzo dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością się spodoba. Jest niezwykła! Na okładce w recenzji i w sieci w księgarniach internetowych pisano: "Trudno się dziwić, że na świecie panuje ostatnio moda na literaturę chińską, skoro powstają tak niezwykłe dzieła." oraz , że jest to " Jedna z najważniejszych chińskich powieści ostatnich lat."
Wcale się nie dziwię. :))